Parę słów o mnie
Jestem certyfikowaną trenerką Porozumienia Bez Przemocy (Nonviolent Communication NVC) i mediatorką. Wspieram instytucje, firmy oraz osoby prywatne w rozwiązywaniu sytuacji konfliktowych i odbudowywaniu porozumienia. Od lat prowadzę własną firmę wraz z zespołem wspaniałych i oddanych ludzi. Jestem też mamą trójki dorosłych dzieci. Od grudnia 2023 realizuję projekt Obejmując Polskę i w maju 2025 roku chcę wystartować w wyborach prezydenckich, wygrać je i budować społeczność Polaków w oparciu o zgodę i porozumienie.

Trochę
o moim życiu
Mieszkam w Gdańsku, w styczniu 2024 roku zakończyłam pierwsze 50 lat swojego życia i rozpoczęłam kolejne… mam nadzieję 50. Urodziłam się w Gdyni, parę metrów od lasu, który ciągnie się kilometrami wzdłuż Gdyni, Sopotu, Gdańska i jeszcze dalej – Trójmiejski Park Krajobrazowy. Pamiętam, że lasem można było dojść do samego cmentarza przy ulicy Witomińskiej. A obok bloku była jednostka wojskowa. To było ekscytujące. Całe dzieciństwo czułam się dzieckiem lasu, w lesie czuję się jak w domu, kocham drzewa, zapach ziemi, strumyki i polany leśne…
Jako mała dziewczynka mieszkałam 3 lata w Bangkoku a moja Mama do dziś opowiada jak podczas każdej podróży w ciągu tych 3 lat, gdziekolwiek się pojawialiśmy, pytałam konsekwentnie: Mamo, czy to jest Polska? Nie, to nie jest Polska – odpowiadała Mama w różnych zakątkach Azji. Mój Tato pracował całe życie w Centromorze, by u schyłku życia być prezesem tej firmy. Kochał morze, poświęcił się gospodarce morskiej – to była jego pasja. Mama poświęciła swoje zawodowe życie Radmorowi. Kto jest z mojego pokolenia ten wie i zna radioodbiorniki i wzmacniacze Radmora…
Z dzieciństwa, poza lasem, pamiętam wyprawę z siostrą do Taty do pracy, do Gdańska, na Mikołaja – trafiłyśmy na zamieszki – to był grudzień 1981 roku. Schowałyśmy się w sklepie muzycznym na ul. Heweliusza.
Potem było III liceum Ogólnokształcące im. Marynarki wojennej w Gdyni, Studia na Filologii Polskiej na Uniwersytecie Gdańskim, pierwsza praca, dzieci i 25 lat życia w pięknej, starej Oliwie niedaleko katedry i Parku Oliwskiego. Znów kilka metrów od lasu.
Przez pierwsze lata życia zawodowego projektowałam graficznie – te lata nauczyły mnie przede wszystkim umiejętności analizy i syntezy, myślenia od wizji do projektu, poprzez ważną funkcjonalność – to były pierwsze lata internetu i multimediów – przecieraliśmy pierwsze ścieżki dla tego, co jest w tej chwili oczywiste, stron www, aplikacji bankowych, gier komputerowych.


NVC
Porozumienie bez Przemocy (Nonviolent Communication NVC) Marshalla Rosenberga i… książka dla dzieci
W 2008 roku zmieniłam zupełnie koncepcję na życie. Szukałam odpowiedzi na pytania, które mnie nurtowały. Chciałam by moja praca bardziej służyła ludziom, mniej korporacjom i promowaniu produktów. Jak na zawołanie poznałam Porozumienie bez Przemocy (ang. Nonviolence Communication NVC). Zafascynowana ideą mediacji w oparciu o potrzeby i poszukiwania tak ważnego dla ludzi kontaktu i szacunku w relacjach, zadecydowałam certyfikować się w tej metodzie. To było duuuże wyzwanie. W Polsce były wtedy tylko 2 certyfikowane trenerki a temat mało popularny. Słowo empatia praktycznie nie istniało poza słownikiem. Mało kto wiedział, co oznacza. Znów trzeba było przecierać szlaki. Dopięłam celu, uzyskałam certyfikację w 2014 roku a od 2011 prowadzę własną firmę, która przez lata przerodziła się w spore centrum szkoleniowe znane jako Strefa NVC na Konopnickiej. Jestem dumna z tego dzieła i pełna wdzięczności dla społeczności trenerów i pasjonatów NVC w całej Polsce i zagranicą. Dla zespołu oddanych ludzi, z którymi współpracuję. Robimy kawał dobrej roboty.
Przez lata wiele osób kwestionowało sens tego, co robię. Słyszałam, że nikt nie będzie chciał słuchać o empatii i porozumieniu. Że to nieżyciowe. Tymczasem, teraz programy komunikacji i mediacji obejmują sektory państwowe, edukację, instytucje i organizacje, osoby prywatne, firmy. Na porozumienie i dialog jest zapotrzebowanie.
W między czasie napisałam książkę dla dzieci. Powstała ona z tęskonoty rodzica do czytania swoim dzieciom wieczorami takich słów, które również jego by karmiły i inspirowały. By można było wraz z dzieckiem współprzeżywać świat i jego zawiłości. Powstała pięknie ilustrowana “Sowa, Krowa i z wielorybem rozmowa”. Obecnie dostępna już tylko w antykwariatach.
A ja idę dalej.
LOSY
O dziadkach i świętym w rodzinie
Lubię słuchać jak moja Mama opowiada historie rodzinne. Zadziwia mnie jak niezrozumiałe są nasze losy, jak niewiarygodne drogi wytycza życie. Wojna. Wyzwolenie Kalisza, Babcia z trójką małych córek jest schowana w piwnicy z obawy przed bombardowaniem miasta. Jest tam wraz z innymi sąsiadami. W pewnym momencie pojawia się niemiecki żołnierz i radzi by uciekać z miasta. Tu nie będzie bezpiecznie – zachęca do ruszenia w drogę. Ciężko będzie przeżyć – mówi. Mój syn dziś komentuje – Mamo, my przecież dzięki niemu jesteśmy na tym świecie.
Gdy wybuchła wojna, dziadkowie od strony Mamy byli w nie lada kłopocie. Mieszkając w Łodzi, mieście wielonarodowościowym, nie wiedzieli jaka decyzja będzie bezpieczna dla ich życia i podpisali, przygotowaną przez Niemców, Volkslistę. Wiedzieli, że odmowa wypełnienia ankiety, na podstawie której urzędnik decydował o przyznaniu odpowiedniej kategorii, mogła zakończyć się wysłaniem całej rodziny do obozów koncentracyjnych. Wskutek decyzji, które podjęli, Dziadek został wcielony do armii niemieckiej, Babcia została w domu sama z dziećmi. Jak tylko wojna się skończyła, dziadkowie przeszli proces rehabilitacyjny, w skutek którego Babcia odbyła karę więzienia. Na około rok, bez Mamy zostały trzy jej córki – czternastoletnia, sześcioletnia (moja Mama) i trzyletnia. To była Babcia Michałowicz z domu Kolbe, dalsza kuzynka św. Maksymiliana. Tak, los chciał, że Mamy świętego w rodzinie. Z tym też wiążą się różne, czasem śmieszne, historie – Mama raz uniknęła mandatu za złe parkowanie, gdy policjant zobaczywszy w dowodzie osobistym wpis – panieńskie matki: Kolbe, upewenił się czy to ten Kolbe i oddał dowód bez wypisywania mandatu, tylko z pouczeniem.
A w moim rodzinnym domu nigdy nie słyszałam, by źle się mówiło o innych ludziach. Nie było takiego zwyczaju.
Jaką Ty nosisz historię w sercu?
Rób to, co możesz,
tym, co posiadasz
i tam, gdzie jesteś.


Nieugięta
Moja wizja świata

Kobieta
Pierwsza Prezydent Polski?
- Wzmocnienie dialogu i współpracy
Kobiety jako liderki często kładą nacisk na budowanie mostów, współpracę i komunikację między różnymi grupami politycznymi oraz społecznymi. Dzięki temu mogą skuteczniej prowadzić do ważnych społecznie kompromisów. - inkluzywność i świeże spojrzenie
Kobieta na najwyższym stanowisku w państwie może wprowadzać innowacyjne rozwiązania, łącząc tradycyjne podejścia z nowymi, bardziej wkluczającymi strategiami. Również to, że głos różnych grup społecznych może być lepiej słyszany i brany pod uwagę. - Przełamanie schematów
Obecność kobiety na czele państwa daje sygnał obywatelom, ale też światu, że polskie społeczeństwo dojrzewa i jest otwarte na zmiany, co może wzbudzić większe zaufania ludzi do instytucji państwowych i zaangażowania się w zmiany i mieć wpływ na wizerunek Polski w świecie. - Zwierzchnictwo nad siłami zbrojnymi
Kobieta prezydentka może przywiązywać większą wagę do nie tylko tradycyjnych kwestii militarnych, jak wielkość armii, ale też do szerszego rozumienia bezpieczeństwa, które obejmuje: aspekty społeczne, zdrowotne i edukacyjne czyli całą obronę cywilną kraju. Taka perspektywa może pomóc w zintegrowaniu polityki obronnej z innymi ważnymi obszarami.


Dla Mamy
Moje Dlaczego?
Gdzie dwóch...
Apolityczna i niezależna czyli kilka słów o moim światopoglądzie
W życiu pozostaję apolityczna i niezaangażowana w żaden ruch polityczny, by mieć niezależny i obiektywny wgląd w każdą sytuację w Polsce i na świecie, zarówno teraz jak i po wyborach. Wybory, bycie prezydentem to wg mnie praca zespołowa – zapraszam wszystkich obywateli do współtworzenia tej prezydentury, tak by odzwierciedlała nasze najgłębsze potrzeby i marzenia. WSPÓLNIE zrealizujemy to! Razem mamy sprawczość!
Deklaruję otwartość na współpracę i wspólne działanie.
Spotkam się z każdym kto będzie tego chciał i będzie widział sens zmian – w swoim domu, w społeczności, w Polsce, we wspólnocie europejskiej, na Świecie. Wierzę głęboko, że “gdzie dwóch albo trzech gromadzi się w Moje imię, tam jestem pośród nich” (Mt 18,20). “W Moje imię” rozumiem jako w imię poszanowania siebie, wspólnoty i szeroko pojętej Siły Wyższej, którą możemy doświadczać bardzo różnorodnie również jako Boga, Naturę lub Wyższy cel. Światopoglądowo pozostaję otwarta na naszą różnorodność, jednocześnie sama wychowana w katolickim kraju i rodzinie, czerpię z naszej tradycji i mądrości – cenię duchowość chrześcijańską, o wierze lubię myśleć w kategoriach relacji. Mojej relacji z Bogiem, z Siłą Wyższą. Cenię postać Jezusa i jego wkład w rozwój naszej świadomości jako ludzi.
Wierzę, że nie ma przeszkód by wspólnie osiągnąć każdy CEL – są tylko okoliczności, które napotykamy i możemy przejść przez nie razem.
Jestem Kobietą – zdaję sobie sprawę z precedensu, do którego zapraszam na tym stanowisku. Z ryzyka, które się z tym wiąże. Tak. I nadal zapraszam do tej wspólnej Podróży, pomimo wiadomych obaw. Wątpliwości. Też niewiadomych. Ja cieszę się na nasze razem na tej drodze. I na koniec sparafrazuję piękne słowa Klaudii Pingot:
Niech moje słowa budzą Twoje serce, a Twoje serce niech budzi cię do życia.
Dziękuję,
Dominika Jasińska
Idziemy dalej
WSPÓLNIE?